ul. Dąbrowszczaków 39, I p.
10-542 Olsztyn (mapa)
Zanim na mapie Europy pojawiło się Królestwo Francji znane z epoki Kapetyngów, tereny dzisiejszej Francji należały do państwa Franków — jednego z najważniejszych organizmów politycznych w dziejach kontynentu. To właśnie ono, wyrosłe na gruzach upadłego Cesarstwa Rzymskiego, dało początek tradycjom monarchii francuskiej, a jego struktury społeczne i polityczne do dziś są elementami historycznej tożsamości Francuzów. Nie sposób opowiadać o początkach Francji, pomijając takie postacie jak Chlodwig czy Karol Wielki. To nie tylko władcy, ale też bohaterowie legend, kronik i rytuałów, które przez wieki kształtowały wyobrażenie o władzy królewskiej.
Władza, magia i włosy
Co ciekawe, pierwotna monarchia francuska czerpała bardzo dużo z germańskich wierzeń i zwyczajów. W społeczeństwach przedchrześcijańskich powszechne było przekonanie, że władca nie pełni tylko funkcji politycznej, ale także sakralną – był kimś w rodzaju pośrednika między ludźmi a siłami nadprzyrodzonymi. Królowie mieli leczyć bezpłodność, sprowadzać deszcz, chronić przed zarazą – jednym słowem: posiadać „magiczne” zdolności. Gdy zawiedli, bywali bezlitośnie usuwani przez własnych poddanych.
W świecie Franków szczególne znaczenie miały… włosy. Długie, niestrzyżone włosy u władcy były nie tylko symbolem statusu, ale też źródłem jego mocy. Merowingowie nie chodzili do fryzjera. Obcięcie włosów mogło oznaczać utratę prawa do tronu. Wierzono bowiem, że wraz z utratą fryzury znika też magiczna legitymacja do sprawowania władzy.
Nożyczki i miecz
Jedna z najbardziej dramatycznych historii związanych z tą tradycją dotyczy księcia Klodoalda, syna Chlodomera. Po śmierci ojca jego stryjowie – Chlotar i Childebert – postanowili pozbyć się trzech młodych następców tronu, by przejąć władzę. Wdarli się do komnaty, w której przebywali młodzi książęta, i postawili ich przed makabrycznym wyborem: miecz lub nożyce do strzyżenia owiec. Zarówno śmierć, jak i obcięcie włosów oznaczały w praktyce to samo – koniec roszczeń do tronu.
Zrozpaczona babka chłopców, królowa Klotylda, miała powiedzieć: „Lepiej dla mnie, bym zobaczyła ich martwych niż ostrzyżonych, jeśli nie zostaną wyniesieni na królestwo”. Dwaj bracia zginęli, ale najmłodszy – Klodoald – sam ściął sobie włosy. W ten sposób symbolicznie „umarł” jako kandydat na króla, ale uratował swoje życie. Został pustelnikiem, a z czasem świętym Kościoła katolickiego. Dziś jest znany jako św. Klodoald.
Jak ściąć dynastię?
Zwyczaj ten przetrwał aż do końca rządów Merowingów. Gdy w połowie VIII wieku Pepin Krótki obala ostatniego z dynastii – Childeryka III – nie skazuje go na śmierć. Zamiast tego… obcina mu włosy i wysyła do klasztoru. To wystarczyło. Dla ludzi epoki taki gest miał realną moc – był ostateczny, wiążący i symboliczny.
Z dzisiejszej perspektywy może to wyglądać jak średniowieczna fanaberia, ale w kontekście epoki był to akt wręcz „humanitarny” – nie trzeba było przelewać krwi, by pozbawić kogoś tronu. Wystarczyły nożyczki.
Nie wszędzie jednak taki rytuał miał moc prawną. Wizygoci w dzisiejszej Hiszpanii nie zostawiali rzeczy przypadkowi – buntownicy byli nie tylko strzyżeni, ale nawet… skalpowani (dawało to pewność, że włosy nie odrosną), jak w przypadku duksa Pawła, który sprzeciwił się królowi Wambie. Z kolei w anglosaskiej Northumbrii (dzisiejsza Anglia) zdetronizowany Osred II ukrywał się przez dwa lata, aż włosy mu odrosły – i wrócił, by ubiegać się o tron. Tam włosy też miały znaczenie – ale nie aż tak ostateczne, jak dla Franków.
Koniec magicznych włosów
Zwyczaj przypisywania włosom mocy wygasł dopiero wraz z postępującą chrystianizacją państwa Franków. Kościół stopniowo wypierał elementy pogańskich wierzeń, choć wiele z nich w jakiejś formie przetrwało w ceremoniach i symbolice. Elementy dawnych rytuałów obecne były jeszcze w obrzędach koronacyjnych królów Francji – aż do czasów Rewolucji Francuskiej.
Ale o tym – opowiem innym razem.
Dominik Sucharzewski